niedziela, 24 marca 2013

Tao x Kris 4 (TaoRis) cz.II EXO


Tytuł:”Tonę w niebie.” (cz. 2/2)
Bohaterowie: Wu Yi Fan (Kris); Huang Zitao (Tao)
Pairing: Tao x Kris
Gatunek: Rating - R, Seinen, Romans, Dramat, Supernatural.
Zespół: EXO




_________________________________________
     Patrzyliśmy jak na niebie rozpływały się smugi samolotów... Tak olśniewające, że uciekłem...zawstydzony, puściłem twoją dłoń. Miejsce, którego szukamy jest nadal daleko...patrzę na ciebie nie prosząc o nic... Dzieci podążają letnimi ścieżkami...trzymając w swoich dłoniach nadzieję, aby odlecieć daleko stąd. Ścigaliśmy znikające smugi samolotów... I nic się nie zmieniło od dnia,w którym wspięliśmy się na tamto wzgórze I obserwowaliśmy zachód słońca. Pozwólcie nam być zawsze sobą... a wtedy na pewno będziemy silni jak morze. Biegnie młodzieniec, ścigając umykający strzęp snu o chmurach... jeśli pozwoli mu odejść, sen ten rozpłynie się na wietrze na wieki. Sam podążam naprzód, wpatrzony we własne kroki, a rankiem wsłuchuję się w blednący śpiew... i podążam śladami, które kiedyś pozostawiliśmy za sobą...

     Siedziałem w salonie I wyczekiwałem, aż Tao skończy robić śniadanie. Stwierdził, że nie powinienem gotować, bo jeszcze coś spale, więc nie sprzeciwiałem się chociaż... boje się co ten niezdarny chłopak może zrobić.
     -Kolejna szarańcza wleciała przez okno! Przewrócił się sos sojowy!- nasłuchiwałem jego krzyków z kuchni.- Rozlał się olej sałatkowy! Jajka i bekon Krisa, całe się zmarnowały...-
     -Hej, pando!-
     -Wygrałem!- krzyknął radośnie kiedy wybiegł z kuchni I prawie na mnie wpadł.-Gege... Coś nie tak?
     -Co się z tym stało?-spytałem nagle I zmierzyłem go wzrokiem.
     -Nic, nic a nic.- odparł I wyszczerzył się najmocniej jak tylko mógł. Usiedliśmy przy stole, zaczęliśmy jeść, ale zauważyłem, że ten dziwnie się zachowuje.
     -Co to za spojrzenie "on zaraz to zje"?-burknąłem widząc jak się na mnie gapi.
     -To wcale nie tak, to normalne spojrzenie...- wziąłem więc kolejny kęs.- Dobre? Gege?-
     -Eche.-
     -Naprawdę?- zrobił wielkie oczy.
     -Eche.-
     -Nie smakuje jak szarańcza?- spytał I przechylił lekko głowę ciągle się na mnie gapiąc. Spojrzałem na niego I rzuciłem się jak poparzony.
     -Co chcesz przez to powiedzieć?!-
     -Nic a nic, nic a nic.- powiedział pod nosem I powrócił do jedzenia.

     Jak zwykle poszedłem do pracy, którą mi załatwił. Pomagałem w piekarni, więc jakoś dawałem radę. W końcu umiałem gotować (czego Tao nie wiedział), więc pieczenie to pikuś. Tao dalej chodził do szkoły, zajęcia mieli także w wakacje. Lubił szkołę, mimo tego, że zawsze był sam. Dzisiaj nie mogłem po niego przyjść, zatrzymali mnie w robocie, więc po skończonej pracy szybko ruszyłem do domu. W drodze zadzwonił do mnie dyrektor jego szkoły, powiedział, że dziś gorzej się poczuł I został zwolniony do domu. Kiedy szedłem uliczką, już prawie byłem na miejscu I usłyszałem jak woła mnie sąsiadka, powiedziała, że Tao był dziś strasznie blady I zataczał się do mieszkania. Wystraszyłem się, nie mogłem po niego przyjść... Czemu nie zadzwonił. Zwolniłbym się bez względu na wszystko, tylko po to żeby przy nim być. Ruszyłem szybko do domu I wszedłem do jego pokoju.
    -Słyszałem, że nie czujesz się najlepiej.-
     -Tak, ale to nic poważnego.-
     -Tak nic poważnego na tyle, że dzwonił dyrektor.... I przepraszam, że nie mogłem cię dzisiaj odebrać. Mogłeś dać znać, nie zostawiłbym cię samego...-
     -Nie szkodzi. Masz też swoje własne życie.- powiedział cicho I schował twarz w kołdrę.
     -Tak... Ale... - urwałem I zobaczyłem półkę pełną pluszaków.- Ty naprawdę lubisz pandy, prawda?-
     -Tak, bo pandy są takie urocze... od dawien dawna...ale to co jest im przeznaczone... Jest ich coraz mniej... koniec, śmierć. To naprawdę smutne i przyprawia moje serce o ból...-
     -Ten sen nadal się pojawia?- spytałem I złapałem go za rękę.
     -Tak, pojawia się... I ciągle się cofam w tym śnie...- wyłonił twarz I spojrzał na mnie.
     -Co masz na myśli?- spytałem cicho I zapatrzyłem się na niego.
     -Nie wiem jak to powiedzieć, ale wiesz... Ten zapach i uczucie wiatru w moim śnie... Ta fala powietrza, te zmieniające się pory roku... Cofam się w czasie.- Jego oczy zaszły łzami, dotknąłem jego policzka I delikatnie przesunąłem kciukiem po dolnej wardze.
     -Nigdy nie słyszałem o śnie takim jak ten.-
     -Kris... Zastanawiam się, dokąd zaprowadzi mnie ten sen...- odparł, a po jego policzku spłynęła łza. Pocałowałem go I położyłem się obok. Jego usta były delikatne jak płatki kwitnącej wiśni, delikatne jak najdelikatniejszy kwiat, niczym bryza, która łagodziła wszystko opatulając skórę zbesztaną gorącem. Przeszedł mnie silny dreszcz kiedy rozchylił wargi jakby zapraszając moje do tańca. Podparłem się na boku I skorzystałem, czułem ciepło jego ciała. W pewnej chwili pociągnął mnie do siebie. Kołdra spadła, a ja zawisłem nad nim podpierając się na rękach. Ściągnął moją koszulkę I odrzucił ją na bok. Znowu byłem w tej samej pozycji, stykaliśmy się nosami, nasze spojrzenia się spotkały. Wpatrywaliśmy się w swoje oczy, czułem się niesamowicie widząc tą głębię jego ciemnych tęczówek I dużych źrenic, na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. W końcu znowu go pocałowałem, tym razem jego język zaprosił mnie do zabawy. Nie zrobiłbym niczego wbrew jego woli, ale chciał... bardzo chciał. A ja zapragnąłem jego bliskości, mimo, iż z każdym dniem... Im bardziej się do siebie zbliżaliśmy... jego stan się pogarszał... Nie doszło do niczego więcej tej nocy. Oboje zasnęliśmy wtuleni w swoje ciała, czułem, że płonę.

     Piękno tego dziecka nie zna granic... Niczym niebo, z niezliczoną liczbą gwiazd... Niczym góry, z niezliczoną liczbą drzew... krzewów... Jak łąki pełne kwiatów, koniczyn, dmuchawców... Piękno większe niż siedem kwiatów jesieni... To ukochane dziecko, zapadło w głęboki sen...

     -Bolą mnie plecy...- odezwał się Tao, ale odpowiedziała mu cisza. Spojrzał na mnie znacząco, a ja wgapiając się w niego od razu się otrząsnąłem.
     -Mówiłeś coś?-
     -Odkąd wstałeś jesteś rozkojarzony.-
     -Cóż, miałem pewien stary sen...-
     -Sen?-
     -To nic ważnego... Ważniejsze czy twój sen nadal się pojawia?-
     -Sen który dzisiaj miałem był inny od pozostałych. Świecił księżyc, było naprawdę jasno. Zapragnąłem wznieść się do nieba. Bolało mnie całe ciało... dopóki nie wzbiłem się wysoko w przestworza.Wtedy usłyszałem głosy.- otworzyłem oczy szerzej I zaciekawiony przerwałem.
     -Głosy?-
     -Tak, głosy wielu ludzi. Wszyscy próbowali mnie zatrzymać. Zaczęło dzwonić mi w uszach i nie mogłem wznieść się wyżej... Ale później usłyszałem twój głos...- Spoglądałem na niego, lekko rozchylając usta. Mój głos? Zastanawiałem się dłuższą chwilę, aż nagle ni stąd ni zowąd zmienił temat. Jakby nie chciał już o nim mówić.
     -Podróżujesz na własną rękę, prawda? Doświadczyłeś już kiedyś czegoś takiego... Nie wiem jak to nazwać...- wydął lekko wargi I zaczął obserwować sufit.- Dzielenia szczęścia z kimś innym niż ty sam... Radości z życia dla dobra innej osoby...-
     -Myślę że tak...ale to było dawno temu...-
     -Ale...-zdążył powiedzieć tylko tyle, gdyż szybko mu przerwałem.
     -Nie chcę o tym mówić... kraja mi się od tego serce... Goniąc przemijający koniec przerwanego snu o miłości, młodzieniec ucieka, ale zniknie w odległym ulotnym wietrze. Dobroć, którą widziałem już nie istnieje. Stąpając naprzód samotnie, spoglądam pod nogi. O poranku, słuchałam śpiewu, który zniknął.. Zawsze ścigałem te odciski stóp, które pozostawiliśmy...-
     -Kris... Nie zacząłem przypadkowo śnić, prawda? Myślałem, że to lato było wyjątkowe. Bardzo się starałem, żeby zdobyć przyjaciół, aż spotkałem ciebie, wtedy zaczęłam śnić... Myślę, że to wszystko jest jakoś powiązane, więc tym razem dam z siebie wszystko. Myślę, że to lato będzie moim najważniejszym wspomnieniem... tego lata mogłem poznać ciebie...-zauważyłem, że z każdym słowem mówi coraz ciszej... usnął. Zasłużył... niech odpocznie.

     Następnego dnia zanim Tao wstał do szkoły udałem się do sklepu. W końcu zrobię śniadanie, a on odpocznie. Za bardzo się przemęcza. Kiedy wróciłem do domu zauważyłem go siedzącego pod ścianą. Wyglądał okropnie.
    -Co jest nie tak?- spytałem I podbiegłem do niego rzucając wszystko na ziemię.
    -Przestraszyłeś mnie... - odparł I złapał się za serce.-Nagle zaczęło mi się kręcić w głowie, nogi miałem jak z waty. Przepraszam...-
    -Czy ty właśnie przeprosiłeś za problemy ze zdrowiem? Gdybyś nie był w takim stanie to zdzieliłbym cię za tą głupotę. Ciekawe czy to anemia... Co robimy? Idziemy do szpitala?-
    -Nie, nic mi nie jest.- odparł I usiłował wstać.- Jak odpocznę, wszystko będzie dobrze.- Ponownie osunął się na ziemię. Pomogłem mu wstać I wziąłem na ręce. Wtulił się we mnie I wbił wzrok.- Lekcje się zaczęły...-
     -Nic się nie stanie jak opuścisz jeden dzień...- odparłem I położyłem go do łóżka.- Odpoczywaj.-
     -Dobrze.- nie sprzeciwiał się.- A co z twoją pracą?- spytał nagle.
     -Zrobię sobie wolne.- odparłem I usiadłem przy nim.
     -Kris....- wyszeptał I złapał mnie za rękę. - Kocham cię...- burknął pod nosem kiedy zobaczył moje zainteresowanie, speszył się I odwrócił wzrok. Uśmiechnąłem się mimowolnie I obróciwszy dłonią jego twarz w swoją stronę pocałowałem jego koralowe usta.
     -Zostań ze mną...- wyszeptał wprost w moje wargi. Kiwnąłem głową na zgodę I położyłem się obok niego. Zasnęliśmy.

     Tao z dnia na dzień robił się coraz słabszy. On ciągle ma te sny... To przez nie jest taki... Pamiętam historię, którą opowiedziała mi moja mama... On miał tą samą chorobę. Niedługo Tao zapomni o mnie, a kiedy zobaczy ostatni sen... prawdopodobnie umrze.

     Jak zwykle siedziałem w pracy do po południa po czym wędrowałem odebrać Zitao. Dziś nie zastałem go na ławce przed szkołą, więc poszedłem inną drogą niż zawsze I zatrzymałem się na pewnym skrzyżowaniu. Jak na zawołanie zza zakrętu wyłonił się Tao. Zatrzymałem go czym prędzej I skarciłem za to, że poszedł bez słowa. Strasznie się o niego martwiłem odkąd mu się pogorszyło. Kiedy trochę się uspokoiłem spytałem potulnym głosem drocząc się z nim:
     -Myślałeś, że się mnie pozbędziesz didi?- włożyłem ręce do kieszeni I spojrzałem na niego kpiąco.
     -Nie...- założył ręce na siebie.- Po prostu chciałem być samodzielny, dać z siebie wszystko. Nie jestem dzieckiem, które trzeba pilnować...-urwał, a jego wzrok utkwił w ziemi. To było zabawne I słodkie, widzieć jak się denerwuje. Nie mogłem się powstrzymać, uśmiechnąłem się I zmierzwiłem mu włosy.
    -Chodźmy do domu.- powiedziałem I złapałem go za rękę.

    Musiałem go opuścić... Stwierdziłem, że to moja obecność pogarsza jego stan, że te sny są z mojej winy. Chciałem żeby żył jak najdłużej... kochałem go, więc odszedłem. Aniołowie są posłańcami Boga, prawda? Pragną uchronić ludzi od głodu i plag, modlą się, używając mocy duchowej...i mogą komunikować się z Bogiem. Nie myślałem, że samotność może być taka bolesna. Po tygodniu nieobecności I jedynie odprowadzaniu go do szkoły I odbieraniu dotarło do mnie, że nie mogę tak żyć... Ja... byłem szczęśliwy przy nim. Moje serce było wypełnione ciepłem właśnie u jego boku. U boku tego niezdarnego dzieciaka, który odczuwał tak bolesną samotność... Zakochałem się w nim I nie mogłem... Nie mogłem odejść na zawsze...
    -Tao, wróciłem!- wbiegłem do mieszkania. Panowała tam cisza, więc udałem się czym prędzej do jego pokoju.- Już nigdy więcej nie odejdę. Zostanę z tobą i sprawię, że będziesz się śmiał.
    -Kris gege...- wyszeptał I zamknął oczy. Jego dłoń bezwładnie opadła z łóżka.
    -Tao! Zitao! Pando! Popatrz! Uśmiechnij się! Dlaczego dopiero teraz zauważyłem? Byłem szczęśliwy przy tobie, mogąc patrzeć na twój uśmiech... Dzięki temu byłem szczęśliwy... Już nigdzie nie odejdę. Uśmiechnij się! Dobrze? Tao?! - moje oczy zaszły łzami.- TAO!!!!!!-

     Niebo od zawsze jest nieosiągalnym miejscem dla ludzi, którzy nie mają skrzydeł. Anioły muszą lecieć dla nas, jako że my nie mamy skrzydeł. Ludzkie sny i życzenia, wszystkie je zwracamy ku niebu! W ten sposób, będziemy w stanie żyć spokojnie. To właśnie czuję. Zanim się spostrzegłem, patrzyłem w niebo, które zawsze wypełnione było smutnym kolorem, wiecznie trwającym, niekończącym się błękitem. Chłopak, który wrócił do tej nieskończoności, nadal jest całkiem sam. Dlatego wyruszę w podróż, by kontynuować jego poszukiwania, aż pewnego dnia, sprowadzę go z powrotem, aby przywitać nowy początek!
Czytaj uważnie. Historia, którą opowiadam jest bardzo ważna.
To długa, długa opowieść o podróży, która będzie przekazywana dzieciom przez ich rodziców, odtąd już na zawsze. Nadal dziedziczymy wspomnienia gwiazd. Widzimy i słyszymy każde zdarzenie, które ma miejsce na tej planecie, po czym przekazujemy je z pokolenia na pokolenie. Wspomnienia gwiazd muszą być wiecznie szczęśliwe. Kiedy niebo jest przesłonione nienawiścią i wojną, planeta ta będzie się smucić i zawodzić, po czym znów nastanie pustka ostatecznie osiągając Apokalipsę. To przeznaczenie, którego nie można uniknąć. Ale w końcu, proszę, daj szczęśliwe wspomnienia ostatniemu dziecku, które dźwiga wspomnienia gwiazd... Daj szczęście mojemu sercu, bo to właśnie on jest moim sercem.... Huang Zitao...


_________________________________________________________________________
Jak wam się podobał ten dramat ? xD Trochę na siłę pisałam, bo weny brak xD Ale myślę, że jest ok...
Idę spać, bo już prawie 1, a o 6 muszę wstać do szkoły xD Jal ja ! ;d



7 komentarzy:

  1. Śliczne, śliczne, śliczne *o*
    Kocham dramaciątka~ są takie...dramatyczne. Co z tego, że przez moją spaczoną psychikę, przy każdym angście chce mi się śmiać ;; To takie smutne D:
    Ale cudowne, cudowne ♥
    Kocham, jak piszesz ♥ wcale nie wyczuwałam, żeby było na siłę ;;

    a teraz się trochę po wyżywam.

    ghroayukegfuksdrgtse JAK MOGŁAŚ TO ZROBIĆ BIEDNEJ PANDZIOSZCE I KRISIAŁKE? ;;


    dobra, nie chce mi się na ciebie krzyczeć. Za bardzo cię kocham ♥

    Czekam na kolejne opowiadaniaa~~

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ♥
    Czemu takie smutne ? ;.;
    nie lubię dramatów, aż łzy poleciały.... :( smutne, ale... zajebiste ^^ :D
    Hahaha xD nie mogę się doczekać kolejnego opowiadania :D oby nie było smutaśne :< ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. To takie super!
    Taoris jest genialny. Ty jesteś genialna. Niby takie ''banalne'' pomysły, a zajebiste! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju, to takie piękne ;; Straszliwie smutne i nie chciałam żeby się tak skończyło. Biedny Tao, biedny Kris. Mam nadzieję, że jeszcze się odnajdą tam gdzieś kiedyś w wieczności...w rzeczywistości mam nadzieję na to samo (ten pairing zabija moje uczucia)

    OdpowiedzUsuń
  5. O TaoRis przeczytałam wszystkie twoje opowiadania i uważam, że są cudowne! Na tym dramacie popłakałam się. Pisz tak dalej! <3 <3 <3//Delfin

    OdpowiedzUsuń
  6. Nienawidzę tego , czemu?! Czemu? Tao.... </3

    OdpowiedzUsuń
  7. bardzo mi się podoba mam wenę przez twoje pisani czytało się bardzo przyjemnie przy piciu kawy

    OdpowiedzUsuń