czwartek, 22 sierpnia 2013

Call of the Moon - Rozdział II

„Z ciemności w ciemność... omijając to światło, które budzi w nas inne zmysły...”

Rozdział II – Zmysł

     Wylądowaliśmy w domu Luhana. Mieliśmy do niego dwie przecznice, więc ruszyliśmy tam i obiecałam ugotować obiad. Mieszkanie nie było duże, w sumie liczyło ono jeden pokój z balkonem, kuchnię, niewielki przedpokój i łazienkę. Był sam, więc to w sumie powinno być wystarczające, ale patrząc na moją kwaterę... cztery dość przestronne pokoje, przedpokój, dwie łazienki i kuchnia z jadalnią... a Kris.. Właśnie! Kris!
     -Słuchaj Han-ge... - wypaliłam nagle obserwując dokładnie każdy kąt.
     -Hum? - Mruknął pytająco, wypakowując książki.
     -Bo... Kris-ge powiedział mi, że będę mieć współlokatora, i że jak przyjdę do szkoły to wyczuję kto ma nim być...-
     -I co w związku z tym? - Zapytał, unosząc lewą brew.
     -Myślę, że chodziło o ciebie gege. W końcu należymy do jednej gromady. I gotowałabym ci normalne obiady, bo patrząc na stolik, stawiam że żywisz się tylko zupkami błyskawicznymi... - Odparłam, marszcząc czoło i nos.
     -Są szybkie i tanie. - Skontrował z głupawym uśmieszkiem.
     -Przestań majaczyć Lulu i pakuj się... przeprowadzasz się do mnie. Będziesz jadł w miarę jak człowiek, bo nie odpowiadam za łowy i nie będziesz płacił za to mieszkanie. Kris załatwił dobrą kwaterę.-
     -Ale... ja chodzę do pracy. Muszę, bo mnie zwolnią, a stąd mam blisko i nie muszę wstawać tak wcześnie... - zaczął się wykręcać.
     -Nie marudź, tylko się pakuj. Jak się przeprowadzisz to nawet nie myśl o pracowaniu w weekendy. Szczególnie na nocki, jeśli takowa opcja w ogóle występuje. Zrozumiano? Nie możemy tak ryzykować... - Powiedziałam i złapałam za walizkę przy łóżku. - No już! Na co czekasz gege?! Mam cię spakować? - Spytałam zadziornie.
     -Nie nie! Już dobrze... spakuję się sam... - Otrząsnął się i napiął swój brak mięśni. W sumie wyglądało to na brak, nie sprawdzałam tego na czuja, więc się tego trzymam. Patrząc na niego... wiedziałam już skąd znam ten kolor włosów... tą twarz... Mój sen... Mój ostatni sen był właśnie o nim. Blondwłosy anioł, który spadł z nieba i stracił śnieżnobiałe skrzydła, skalany przekleństwem, którym było trzymanie w sobie bestii... Tak bardzo było mi go szkoda. Dziwne, że nie skojarzyłam tego od razu... poznałam przecież resztę chłopaków... a przynajmniej tak sądzę, bo wiedziałam o incydencie z Kyungsoo... może to instynkt albo znowu to zrobiłam.
     -Luhan?-
     -Tak?- Spytał, spoglądając znad walizki.
     -Jaka jest twoja... zdolność? - Przekrzywiłam lekko głowę, ciągle na niego patrząc.
     -Telekineza didi, telekineza. Dalej do końca nad nią nie panuję, ale myślę, że z wiekiem  się to ustabilizuje. - Wbił wzrok w okno. - A jaka jest twoja? - Zapytał.
     -Moja zdolność... Ja... - zacięłam się.
     -Masz jakąś? Tak jak każdy z nas w sumie... Powinnaś mieć, więc? Co to takiego?-
     -Ja... Umiem zaginać czasoprzestrzeń... czasami też widzę przyszłość... - odparłam ledwo wymawiając słowa.
     -Uhmmm, to dość ciekawa moc. Szczególnie jak na dziewczynę. - Zaśmiał się cicho.
     -Ja ci kurde dam jak na dziewczynę! - Rzuciłam w niego czapką i wyszłam na balkon. Słońce powoli zachodziło, a jego pomarańczowy blask przeświecał moje białe włosy. Unosiły się na delikatnym wietrze i falowały w jego rytm. Słyszałam symfoniczną muzykę, dobiegającą z restauracji naprzeciwko. Wtedy to Luhan wyszedł do mnie.
     -Ja spakowany. Jeśli chcesz to możemy iść, a sprawę mieszkania załatwię później. - Rzekł, uśmiechają się. To była najsłodsza rzecz jaką w życiu widziałam. Jego delikatny uśmiech, uśmiechnięte oczy i włosy prześwietlone zachodzącym słońcem... Ten błysk w jego oczach...
     -Yokka-di. Dobrze się czujesz? - Spytał i objął mnie. Chodźmy szybko, bo mi zmarzniesz, a wtedy będę czuł, że to moja wina, bo stoisz zamyślona na balkonie i nie reagujesz na nic.- Poczułam się... tak bardzo dziwnie, czując jego dotyk, jego dłonie... Kris... to miałam poczuć? O to ci chodziło łajzo? Policzymy się...
     -Gege, wilki nie marzną. Ich ciała są wiecznie ciepłe. - Odparłam po chwili.
     -No tak, racja... Muszę się do tego przyzwyczaić. - Rzekł i ruszył po swoje rzeczy. - Jest taka piękna, kiedy się zamyśli... -
     -Co powiedziałeś?! - Spytałam, robiąc wielkie oczy.
     -Ja? Że muszę się do tego przyzwyczaić. - Powiedział lekko zdziwiony.
     -Ale po tym. - Dodałam.
     -Nic więcej nie mówiłem... Chyba coś ci się przesłyszało didi.
      -Możliwe.. No nic. Chodźmy, póki nie jest ciemno. Zrobię nam ramen! - Krzyczałam uradowana, idąc w kierunku drzwi i ciągnąc Luhana za rękę.


1 komentarz:

  1. jak fajnie, że tak szybko dodałaś *^*
    brak mi słów. fajną moc wymyśliłaś, a poza tym,że trochę krótkie, to świetne. :D

    OdpowiedzUsuń