Tytuł:”Nie wybrałem.”
Bohaterowie: Wu Yifan (Kris); Huang
Zitao (Tao); Oh Se Hun (Sehun); Kim Jongin (Kai); Park Chan Yeol
(Chanyeol); Do Kyungsoo (D.O)
Pairing: Tao x Kai; Tao x Sehun
Gatunek: One shot, Rating – R,
Dramat, Romans.
Zespół: EXO - ONE ONE 12
Drogi Krisie,
Dzisiejszy dzień był jak
każdy inny. Na uczelni znowu czepiali się o mój wygląd. Nie
rozumiem już świata. To straszliwie boli... Chciałbym wreszcie żyć
normalnie, ale jak widać inność jest tępiona w sposób
perfekcyjny. Ludzie chyba zawsze będą zacofani i nietolerancyjni w
swoim myśleniu i działaniach. Powoli przestaję to znosić... Ja
chyba tracę siły...
Twój przyjaciel,
Huang Zitao
Zajęcia na uczelni
skończyły się wyjątkowo późno. Na dworze od godziny było
ciemno. Szedłem spokojnie ulicą w stronę domu, skręciłem w tą
samą uliczkę co zwykle. Droga rozciągała się pomiędzy tyłami
domków jednorodzinnych, a latarnie rzadko kiedy świeciły, bo
większość w tej okolicy jest uszkodzona. Zawsze było tam
spokojnie, ale dzisiejszy wieczór stanowił wyjątek. W jednej
chwili podbiegła do mnie grupa ludzi w maskach i kapturach. Zaczęli
bić mnie pałkami i wszystkim co mieli pod ręką, wyzywając co
chwilę od najgorszych. Zdawało się, że to trwa wieczność, świat
zwolnił kiedy oberwałem w głowę. Grupa zaczęła uciekać, a ja
poczułem się ociężały. Zaczął padać śnieg, czułem
przymrozek... Mój oddech stał się płytszy, osunąłem się na
ziemię, a w moim świecie zapanowała głucha cisza.
Obudziłem się w zupełnie
nieznanym mi pokoju. Delikatne, beżowe ściany wręcz błyszczały
od światła słonecznego. Za oknem stał zimowy obraz, płatki
śniegu spadały równomiernie, a ich lot przypominał taniec. Głowa
bolała mnie bardzo mocno, a obraz lekko się rozmazywał. Dalej
czułem się ociężały I miałem wrażenie, że to już niebo. W
tej samej chwili do pokoju wszedł chłopak w szarej bluzie.
Dostrzegałem jedynie kosmyki jego włosów, wystające spod
założonego kaptura, chociaż I tak ledwo dostrzegałem, czy był to
jasny brąz, czy też blond. Obraz ciągle był niewyraźny.
Wiedziałem tylko, że przyniósł tackę, a na niej kubki. Zaraz po
tym podszedł do mnie z jednym, w dalszym ciągu chowając twarz.
Poczułem smak zielonej herbaty, którą bardzo lubiłem. Na uczelni
zawsze taką zamawiałem I delektowałem się nią przez cały czas
przeznaczony na długą przerwę pomiędzy wykładami. Nagle jego
dłoń wylądowała na moim czole, chyba sprawdzał, czy nie mam
gorączki. Miał taką delikatną skórę... znajome, ciepłe I miłe
dłonie. Obraz zaczął znikać, ponownie zapadła ciemność.
Przebudziłem się, kiedy
za oknami było już ciemno. Kiedy się obróciłem, na półce obok
łóżka leżała kartka z napisem: “Na krześle masz czyste
ubrania, twoje niestety były we krwi do tego stopnia, że nie dało
się ich doprać. Musiałem wyjść do pracy, wrócę w nocy, ale
mieszkanie możesz zostawić otwarte, bo mój współlokator powinien
się niedługo zjawić. Uważaj na siebie, xoxo.”. Pismo było
ładne, aż nazbyt ładne jak na chłopaka, ale nie wnikałem.
Ubrałem się I zniknąłem w ciemności tejże nocy, a po dziesięciu
minutach znalazłem się w domu. Ta cała sytuacja męczyła mnie
jeszcze z dobrą godzinę. Trapiło mnie to, kim jest chłopak, który
mi pomógł, ale w końcu przemogłem się I poszedłem spać, w
końcu rano kolejne wykłady, mimo że była to niedziela.
Kiedy tylko zadzwonił
budzik, poszedłem wziąć szybki prysznic, ubrałem się, zjadłem
ostatnią bułkę I ruszyłem na zajęcia.
Po piętnastu minutach
wybiegłem z tramwaju I poleciałem do budynku, w którym akurat
miały zaczynać się pierwsze tego dnia wykłady. Po drodze
natrafiłem na Chanyeola, który dziwnie mi się przyglądał, jednak
minąłem go szybko I wylądowałem na sali. Po chwili pisania,
podniosłem głowę, by spojrzeć na profesora. Moją uwagę przykuł
jednak chłopak siedzący niedaleko mnie, spoglądał w moją
stronę, uśmiechając się serdecznie. Analizowałem, przyglądałem
się I doszedłem do wniosku, że to Kim Jongin z trzeciego roku.
Skoro nie widziałem dobrze z tak bliska, to faktycznie mocno
musiałem oberwać, w końcu mam zdartą skórę na plecach,
podrapaną szyję I twarz, nie wspominając już o nosie I wardze...
Cieszę się jedynie, że nikt nie wypytywał się czemu jestem w
takim stanie, w końcu na uczelni nie miałem przyjaciół, bo nikt
nie lubił tam homo, a po mnie... na pierwszy rzut oka było widać.
Nie kryłem się ze swoją odmiennością, traktowałem ją raczej
jako coś wyjątkowego. Przez to także dostawałem baty, tak jak
ostatnio...
Drogi Krisie,
Dziś na zajęciach znowu
zostałem pochwalony I dostałem najlepszy stopień za egzamin
semestralny. Mam nadzieję, że utrzymam się tak do końca
studiowania, bo wtedy ukończę uczelnię z najlepszym wynikiem. Mam też nadzieję, że jesteś ze mnie dumny.
Twój przyjaciel,
Huang Zitao
Kolejnego dnia po zajęciach
wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Poszedł do mnie Kim Jongin I
nawet zagadał. Dotąd nikt z uczelni nie rozmawiał ze mną, a to...
wydawało się jak sen. W dodatku jest to chłopak, który bardzo mi
się podobał. Zawsze podziwiałem jego oryginalny wygląd, pełne
usta I ruchy. Tak... sposób w jaki się poruszał był perfekcyjny w
każdym calu. Na przerwach, delektując się herbatą zawsze na niego
patrzyłem. Siadałem specjalnie w miejscu, z którego dobrze było
widać jego stolik – nazywany także stolikiem elity. Przyjaźnił
się z Do Kyungsoo, więc zawsze byli razem. Można było pomyśleć
sobie, że Kyung bardzo lubi Jongina, ale przecież każdy inny był
tu hetero, więc... wszystkie te myśli uciekały po chwili w siną
dal. Mogłem jedynie pomarzyć o obiekcie moich westchnień.
Nieosiągalny – tyle mogłem rzec w obecnej sytuacji. W dalszym
ciągu jednak czułem na sobie cudzy wzrok, kiedy rozejrzałem się
dookoła, ujrzałem Yeola z blondynem, który z tego co mi się
kojarzyło nazywał się Oh Sehun. Oni oboje od wypadku samochodowego
rodziców Chana wszędzie chodzili razem, jak papużki nierozłączki.
Widać, że ciemnowłosy bardzo troszczył się o Huna, ale mniejsza
z nimi. Ważniejszym w tej chwili było to, że odezwał się do mnie
starszy uczeń. Przez chwilę odłączyłem się myślami, jednak on
przyciągnął mnie z powrotem na ziemię.
-Nie bujaj w obłokach
Zitao. - Powiedział, machając mi ręką przed twarzą. Szybko się
otrząsnąłem I odparłem:
-Wybacz mi. Czasem bywa
tak, że się zamyślę...-
-Wybaczam. - Uśmiechnął
się serdecznie.
-Co takiego się wydarzyło
Jonginnie, że się do mnie odezwałeś? Sądziłem, że wszyscy
trzymają się ode mnie z daleka... - odparłem nieco smutny.
-Po pierwsze: żaden
Jonginnie, mów mi Kai. Po drugie: najwidoczniej nie wszyscy. -
Wyszczerzył się, po czym poklepał mnie po ramieniu. - Mam także
nadzieję, że czujesz się już lepiej. - Dodał po chwili, patrząc
mi w oczy.
-Już lepiej? Chwila... co
masz na myśli? - Wytrzeszczyłem oczy I zagryzłem dolną wargę. W
tym czasie do obserwacji Yeola dołączył Sehun. Dziwnie się
czułem...
-No, wiesz... To co działo
się w tamtej uliczce... Chciałem się spytać jak się czujesz, bo
wyszedłem do pracy, a nie miałem innego kontaktu I no... martwiłem
się o ciebie. - Odpowiedział dość cicho, uciekając wzrokiem.
-Więc... - rozdziawiłem
usta całkowicie zaskoczony – to ty mnie uratowałeś? To ty nie
pozwoliłeś mi się tam wykrwawić?-
-Jak mogłem na to
pozwolić. Nie jestem taki jak inni tutaj. Nie czuję nienawiści...
chciałbym raczej, żebyś nie czuł się samotny I odrzucony... W
tym wypadku... - urwał.
-W tym wypadku co? -
Zapytałem, wpatrując się w niego.
-Nie chciałbyś wyskoczyć
ze mną na miasto? Wypilibyśmy kawę, skoczyli coś zjeść. -
Zaproponował, a na jego twarz wrócił uśmiech.
Tego dnia w mieście
siedzieliśmy do późnego wieczora, po czym ten odprowadził mnie
pod dom I ruszył w swoją stronę. Swoim luźnym, typowym krokiem.
Kiedy byliśmy razem nie
odciągał ode mnie wzroku, co bardzo mnie fascynowało. Cały ten
czas zastanawiałem się czemu się tak zachowuje. Nie byliśmy
przyjaciółmi, a on zachowywał się jakbyśmy znali się od
zawsze... Podczas rozmów bywało, że rozumieliśmy się bez słów.
Z każdym kolejnym dniem, kiedy się spotykaliśmy miałem motyle w
brzuchu, a na spotkania szykowałem się jak opętany. Musiałem
wyglądać idealnie, coraz mocniej się w nim zatracałem... w jego
głosie, spojrzeniu, dotyku jego dłoni, chociaż jedna sprawa mnie
trapiła. Dotyk jego dłoni był inny jak tamtego dnia, kiedy podawał
mi herbatę. Trochę mnie to martwiło, ale byłem tak zajęty
myśleniem o spotkaniach z nim, że ta myśl umykała tak szybko jak
się pojawiała. Po prostu byłem zakochany I starałem się, mimo że
mogłem nieźle oberwać przez moje uczucia.
***
-Jesteś nim
zainteresowany, prawda? - Rzucił Yeol do Sehuna, siorbiąc trzecią
kawę.
-Uhm? - Mruknął pytająco,
patrząc z przerażeniem.
-Wiesz dobrze, że chodzi
mi o Huanga, tego geja, którego nie cierpi cała społeczność
naszej uczelni. - Burknął, mrużąc oczy. - Nie rób ze mnie
idioty. - Dodał chwilę później.
-Dobra, masz mnie... -
szepnął pod nosem blondyn. - Niestety jestem dla niego
niewidzialny... - rzekł załamany.
-Bo nic z tym nie robisz.
Myślisz, że on do ciebie przyjdzie I powie ci: Sehun, jesteś tym
jedynym, kocham cię, zawsze na ciebie patrzyłem I chciałem wyznać
ci moje uczucia. - Parsknął śmiechem chłopak. - To nie drama,
Hunnie, żyj realnie. - Założył nogę na nogę, zaciągając się
aromatem porannej kawy. - Chyba idę do automatu po jakiegoś
batonika. Potrzebuję czegoś słodkiego. - Mruknął Yeol, po czym
prędko wstał I zniknął w ciemności korytarza.
Chwilę potem już miał
wracać do Sehuna, gdy nagle usłyszał głos Jongina, który
napomniał o Zitao. Postanowił schować się za ścianą I
posłuchać, co ciekawego ma do powiedzenia na jego temat.
-Nie uwierzysz Kyungsoo.
Ten idiota uwierzył, że to ja go wtedy uratowałem. Wiedziałem, że
ten przyjdzie mu na ratunek I nie przyzna się kim jest, więc
musiałem się dobrze zamaskować żeby spuścić mu manto. Najlepszy
sposób żeby się do niego zbliżyć tak, żeby niczego nie załapał.
Dobrze, że z Sehuna taka ciota, bo dawno by z nim zagadał. Jednak
mój plan jest idealny. Mam dość jak tego, jak Huang Zitao staje
się coraz większym pupilkiem profesorów. Mam dość bycia zawsze
na drugim miejscu. Koniec z tym!- Wrzasnął ostatecznie, śmiejąc
się szaleńczo.
-Sądzisz, że to dobry
pomysł? - Zapytał lekko zmieszany Do.
-Z ostatecznym pozbyciem
się go? Spokojnie, on pójdzie za mną nawet na koniec świata, taki
zakochany jest ten idiota. Jeśli pójdzie ze mną jutro, to już nie
wróci I na pewno nikt go nie znajdzie, a ja w końcu będę na
pierwszym miejscu I nikt mnie nie przegoni! - Uderzył się w pierś,
na co Do zaczął mu klaskać.
-Wielki pan I jego
przydupas... - mruknął ledwo słyszalnie Yeol, po czym ruszył do
Sehuna.
-Nie uwierzysz. - Wypalił
przy wejściu na taras. - Te dwa dupki coś kombinują. - Hun
spojrzał na niego zaciekawiony.
-Z czym? - Spytał.
-Chyba chciałeś zapytać
z kim, a raczej przeciwko komu. Huangowi Zitao. - Po tych słowach
blondyn wysłuchał całej opowieści.
Niedziela – najważniejszy
dzień całej tej historii. Tego właśnie dnia ubrałem najlepsze
ciuchy, nawet oczy pomalowałem, by wydawały się większe. Kai
chciał zabrać mnie w jakieś specjalne I ważne dla niego miejsce.
Bardzo się cieszyłem na tą chwilę, więc stanąłem na wysokości
zadania I odstawiłem się jak gwiazda filmowa, a potem ruszyłem na
miasto. Jongin już tam na mnie czekał. Trzymał białą lilię, po
czym złapał mnie za rękę po raz pierwszy I pociągnął w stronę
starego lasku na obrzeżach miasta. Szliśmy kawałek czasu, ale to
nie miało znaczenia. Upału nie było, a ja mógłbym nawet po
Saharze z nim chodzić I nie obchodziłaby mnie temperatura.
Podziwiałbym jedynie jego osobę, taką doskonałą, troskliwą,
idealną...
Kiedy doszliśmy na
miejsce, Kai rzucił lilię na trawę, ujął mnie w pasie, po czym
drugą dłoń położył na moim policzku.
-Jest taki ciepły. -
Powiedział, uśmiechając się do mnie.
-Tak jak twoja dłoń,
Jonginnie... - mruknąłem cały czerwony z gorąca jakie mnie
ogarnęło. W jednej chwili Kai zaczął zbliżać swoje usta do
moich. Nie mogłem uwierzyć, że to się dzieje. Zamknąłem oczy,
czekałem tyle czasu, by poczuć smak jego ust, ale w tej samej
chwili poczułem w ustach smak krwi. Ciemnowłosy odsunął się ode
mnie, zacząłem pluć krwią, upadłem na kolana. Chłopak śmiał
się szyderczo. Twój policzek już zbyt długo nie będzie taki
ciepły, jakie to smutne zakończenie dla takiego prymusa... Biedny
pupilek profesorów, taka strata dla uczelni. - Mówił ironicznym
głosem.
-D-dlaczego... -
wyszeptałem, podpierając się prawą ręką, inaczej dawno leżałbym
na ziemi. Drugą zaś dotknąłem swojego brzucha, krwawiłem bardzo
mocno. Zastanawiałem się ile czasu mi zostało. Krew ubywała, ja
traciłem siły by wstać. Ręka się ugięła, a ja osunąłem się
na trawę, zaraz obok białej lilii. Więc to po to ją kupił...
biała na żałobę... Traciłem kontakt ze światem, czułem że
niedługo będzie mój koniec.
-Jeszcze nie rozumiesz? Nie
będziesz wiecznie pierwszy. Mam dość wyprzedzania mnie, nienawidzę
cię! Nienawidzę homo I takich kujonów jak ty! Jesteś śmieciem,
nikim więcej! - Ryknął na mnie, po czym porzucił obok nóż,
którym mnie ugodził. Pięknie błyszczał od słońca,
prześwitującego pomiędzy drzewami. I chociaż to doprowadziło
mnie do tego stanu, to było niesamowite... Kai jeszcze coś do mnie
krzyczał, a potem uciekł bardzo szybko. Powoli odpływałem,
promienie słoneczne ogrzewały moją twarz. W ostatniej chwili, nim
straciłem przytomność poczułem dotyk dłoni na policzku. Ta sama
dłoń, która dotknęła mojego czoła tamtego dnia. Tego nigdy bym
nie zapomniał...
Kilka dni po tym zdarzeniu
przebudziłem się w szpitalu. Poczułem, że ktoś ściska moją
dłoń. Przekręciłem lekko głowę I ujrzałem Sehuna, który spał
na mojej sali. Ciekawe ile czasu już tu siedzi. Delikatnie się podniosłem, a blondyn automatycznie się wybudził.
-Tao! - Przytulił mnie, po
czym przywrócił się do porządku I cały czerwony zajął swoje
miejsce na stołku.
-Ten entuzjazm. - Uniosłem
kąciku ust, a ten zabrał swoją rękę od mojej. - Nie musisz już
udawać. Jestem idiotą, że nie widziałem... - powiedziałem w
końcu.
-Ale co przestać udawać...
- szepnął, spuszczając wzrok. Uniosłem rękę do jego twarzy I
złapałem za brodę.
-Spójrz na mnie, Hun. To
ty mnie uratowałeś, prawda? Zabrałeś do swojego mieszkania,
zająłeś się. - Powiedziałem pełnym ciepła głosem.
-T-tak... - szepnął
niepewnie. - Nie mogłem cię zostawić... a potem jeszcze Kai I
las... - przerwałem mu czym prędzej.
-Wiedziałeś o planie
Kaia? - Zapytałem ze łzami w oczach.
-Tak, ale dowiedziałem się
dzień przed I nie wiedziałem dokładnie gdzie cię zabierze...
Chciałem zdążyć, ale mi się nie udało. Pozwoliłem zrobić ci
krzywdę, jestem okropny, nie zasługuję żeby żyć. - Kontynuował
wywód.
-Przestań! - Krzyknąłem
na młodszego. - Nie cofniesz czasu, a jednak mnie uratowałeś.
Gdyby nie ty albo wykrwawiłbym się wtedy w tamtej uliczce, albo w
lesie... - przełknąłem głośno ślinę. - Nie obwiniaj się o
nic, Sehunnie. - Blondynowi zabłyszczały oczy.
-Jeszcze nikt nie zdrabniał
mojego imienia... - pojedyncza łza poleciała po jego policzku.
-Otrzyj twarz, nie pora na
płacz. - Pouczyłem go automatycznie.
-Ja po prostu... tak ze
szczęścia. Kiedyś, kiedy byliśmy mali, to wspólnie się
bawiliśmy... Już wtedy nie mogłem oderwać od ciebie wzroku,
jednak potem nasze drogi się rozeszły. Moi rodzice się rozwiedli,
matka straciła pracę, a ja musiałem zacząć sam na siebie
zarabiać, tak samo na uczelnię... Spadłem na dno I bałem się
takim pokazywać w twojej obecności. W końcu tobie nigdy niczego
nie brakowało, nawet wyniki w nauce miałeś świetne, bo nie
musiałeś pracować. Ja często nie miałem czasu na naukę, bo
brakowało pieniędzy I musiałem pracować dwa razy ciężej. Od
zawsze cię kochałem, nawet jeśli ty nie pamiętasz... dlatego
ukryłem moją twarz. - Opowiedział krótko.
-To dlatego twoja dłoń
wydawała się znajoma. Jej ciepło utkwiło mi w pamięci. -
Uśmiechnąłem się, łapiąc go za rękę.
-Kocham cię, Tao... -
wyszeptał.
-Dobrze wiedzieć. -
Uśmiech nie schodził mi z twarzy. - Ale już nie płacz. -
Pocałowałem go w czoło, a ten wtulił się we mnie. Spędziliśmy
tak trochę czasu, w swoich objęciach. Cieszyłem się, że w końcu
ktoś jest ze mną szczery. Cieszyłem się, że pamiętam te dłonie
I ich magiczne ciepło.
Od tego dnia wszystko
zaczęło układać się na nowo. Niedługo po tym zacząłem
spotykać się z Sehunem I zaprzyjaźniłem się z Chanyeolem. Z
pomocą Huna, policja złapała Jongina I Kyungsoo, który został
oskarżony o udział w przestępstwie. A ja dalej trzymałem się
pierwszy na roku, nie przejmując się niczym. Miałem w końcu kogoś
ważnego dla mojego serca.
Drogi Krisie,
Nie wybrałem koloru
swoich oczu, tak samo wiem teraz, że nie wybrałem sobie bycia
gejem. Jestem dumny z tego kim jestem i z tego, że w końcu
znalazłem miłość. Kai od początku próbował mnie pogrążyć i
zemścić się za to, że zawsze byłem od niego lepszy u dziekanów,
jednak... Jednak w końcu przejrzałem na oczy. Sehun to jest właśnie
ta osoba. Jedyna i niepowtarzalna, z którą będę już do końca.
Kocham go ponad wszystko, jest moim największym szczęściem. Teraz
znam swoje przeznaczenie... wiem kim jestem i to się liczy.
Twój przyjaciel,