sobota, 6 lipca 2013

Death Music - Rozdział I

      Wczesny czerwiec. W nocy, na obrzeżach Seoulu znaleziono smugi krwi ciągnące się po asfalcie i znikające na wejściu do lasu. Zwłok nie znaleziono, miejsce wypadku zabezpieczono. Na miejscu zdarzenia były dwa samochody osobowe. Pasażerów brak.

     To był czas kiedy zaczęłam zlewać szkołę. W przyszłym roku mamy nasze ostatnie chwile tutaj. Artystyczna szkoła im. Lee Yongina, która posiada na full utalentowanych uczniów. Pełno trainee chodzących po korytarzach zachodniego skrzydła. Sale były przepełnione tancerzami, a klasy muzyczne wręcz trzęsły się od dźwięków instrumentów. W tym roku miałam w końcu zadebiutować. W grupie wraz ze mną mieli znaleźć się Luhan, który był ze mną w klasie, Tao i Kris z ostatniej, Yokomaru z drugiej, Ayu z pierwszej oraz osoba, którą zawsze podziwiałam... mimo tego, że trzymał się z daleka od ludzi, ja i tak chciałam być jak najbliżej niego. No cóż... wszystko co piękne musi się skończyć. Wszyscy siedzieliśmy na lekcjach Ja trafiłam na zajęcia ze śpiewu, a chłopcy siedzieli na tanecznych. Niby to samo skrzydło, ale odległość sal i tak była duża. Wszystko było jak co dzień. Trenowaliśmy, pracowaliśmy na nasz wspólny sukces... do pewnego momentu. Postanowiłam zerwać się z godziny z Luhanem I skoczyć na dach, by trochę się polenić. Strasznie nas męczyli, bo zbliżał się termin debiutu. Po pewnym czasie podeszłam do barierki, zaniepokoiły mnie dźwięki z dołu. Spojrzałam na dziedziniec I oniemiałam. Na środku ścieżki leżał uczeń w kałuży krwi, a dookoła kilka osób z pierwszego roku, które pożerały go żywcem. Zagapiłam się w to jakże okropne wydarzenie, Luhan wołał mnie, ale nie reagowałam. W końcu podszedł do mnie I upuścił plecak na ziemię.
     -Co do... - urwał. - Do cholery... co się dzieje?! - Krzyknął z pytającym spojrzeniem, skierowanym w moją stronę.
     -Cholera... - burknęłam pod nosem.
     -O co chodzi Yokka? - Zapytał.
     -Te wiadomości z wczoraj... pamiętasz o zaginionych ciałach obok lasu?-
     -Tak... coś słyszałem... - odparł.
     -Zawsze myślałam, że takie rzeczy dzieją się tylko w mangach... A to wszystko... skojarzyło mi się z jedną z nich. Już wczoraj miałam dziwne obawy...-
     -Czy... - urwał, gdyż mu przerwałam.
     -Luhan, zamilcz. Po prostu zamilcz...-
     -Ale...-
     -Luhan! Musimy stąd wiać. Biegnij po dziewczyny I spotkamy się we wschodnim skrzydle przy sali samorządu, trzeba też powiadomić dyrektora I policję albo wojsko. Sprintem! - Rzuciłam I pobiegłam na salę taneczną. Trochę mi zajęło, bo szkoła jest ogromna, a korytarze kręte I długie.
     Kiedy tylko znalazłam się przy pokoju nauczycielskim ujrzałam masakrę... Pełno krwi ściekającej po ścianach. Cofnęłam się powoli, na drzwiach widniała smuga, utworzona przez ludzką dłoń. Kątem oka dostrzegłam sylwetkę... zbliżała się z wolna, aż w końcu ogarnęłam, że coś jest nie tak. Jedna z uczennic pierwszego roku zmierzała w moim kierunku, jej twarz była nadgryziona, noga połamana... Szurała ją po ziemi, wydając z siebie dziwny I niewyraźny dźwięk. Czym prędzej odskoczyłam do tyłu, sięgnęłam po pistolet I strzeliłam prosto w jej głowę. Padła na podłogę jak długa. Nagle usłyszałam kroki... lecz nie jednej osoby... brzmiało jak więcej niż dwie lub trzy. Kiedy wyszli zza zakrętu, zaczęłam biec w stronę schodów. Wolałam nie ryzykować. “Nie daj się ugryźć idiotko.” - to chodziło mi po głowie. W każdym filmie po ugryzieniu zamieniałeś się w jednego z nich... to na sto procent są nieumarli... Musiałam wiać. Kiedy byłam już prawie na zejściu z piętra, zauważyłam większą ilość tych tworów. Nie miałam drogi ucieczki, a naboi było za mało, by wybić wszystkich. Trzeba było jeszcze dobrze wcelować, a ja miałam za mało czasu. Katana też nie zda się za dużo, bo nie ma pola do manewru... Dobrze, że ojciec ubezpieczył mnie w takie rzeczy, chociaż katana to był przeżytek. Rzuciło mi się w oczy okno na dach. Czym prędzej wspięłam się na parapet I wyskoczyłam. Przeturlałam się po ciemnym rozlewie I pobiegłam do wschodniego skrzydła.
     Biegnąc korytarzem wpadłam na Krisa, który szukał naszej Pandy wszędzie, ale nie mógł go znaleźć.
     -Minyokka! Widziałaś Tao?! Do cholery.. gdzie ten idiota się podziewa?! - Krzyknął na wstępie lekko roztrzęsiony.
     -Nie krzycz, bo ich przyciągniesz. - Odparłam I potrząsnęłam nim.
     -Muszę go znaleźć. Wiem, że da sobie radę, ale chcę mieć go obok I widzieć, że nic mu nie jest... - powiedział już spokojniej.
     -Przecież mieliście razem zajęcia.-
     -Tak, ale w połowie wyszedł poszukać ciebie, didi. I już śladu po nim nie było.-
     -Nie spotkałam go Kris-ge... Może Luhan go wyczaił I zagarnął ze sobą. Kazałam mu pobiec po dziewczyny I czekać we wschodnim. Musi tu gdzieś być... Może sala teatralna?-
     -Więc na co czekamy? Sprawdźmy to... szkoła jest ogromna. - Rzekł na koniec I ruszyliśmy przed siebie.
     Tutaj wbrew pozorom nie było niczego... A bynajmniej było czysto. Czyżby  tu nie dotarli? Fala wiecznie żyjących... Powstający z grobu, zagryzają własnych przyjaciół I rodzinę. Ciekawe czy z rodzicami wszystko w porządku... I oby JEMU nic się nie stało...

  

6 komentarzy:

  1. Brak mi slow ! A ja to w nocy czytam, fajny klimacik :3 i slucham Wolf od EXO... brr, swietne <3 czekam na ciag dalszy. ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział, bardzo ciekawy :) Czekam na następny, tylko skąd tak nagle wzięła broń XD Przy mundurku miała, czy jak ? XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, zdarzają się różni dziwni ludzie xD Yokka to jedna z takich osób.

      Usuń
  3. Skad ona nagle wytrzasnela pistolet albo katane? Wheeee?


    Natalie Lee

    OdpowiedzUsuń