Wczesny czerwiec. W nocy, na obrzeżach
Seoulu znaleziono smugi krwi ciągnące się po asfalcie i znikające
na wejściu do lasu. Zwłok nie znaleziono, miejsce wypadku
zabezpieczono. Na miejscu zdarzenia były dwa samochody osobowe.
Pasażerów brak.
To był czas kiedy zaczęłam zlewać
szkołę. W przyszłym roku mamy nasze ostatnie chwile tutaj.
Artystyczna szkoła im. Lee Yongina, która posiada na full
utalentowanych uczniów. Pełno trainee chodzących po korytarzach
zachodniego skrzydła. Sale były przepełnione tancerzami, a klasy
muzyczne wręcz trzęsły się od dźwięków instrumentów. W tym
roku miałam w końcu zadebiutować. W grupie wraz ze mną mieli
znaleźć się Luhan, który był ze mną w klasie, Tao i Kris z
ostatniej, Yokomaru z drugiej, Ayu z pierwszej oraz osoba, którą
zawsze podziwiałam... mimo tego, że trzymał się z daleka od ludzi,
ja i tak chciałam być jak najbliżej niego. No cóż... wszystko co
piękne musi się skończyć. Wszyscy siedzieliśmy na lekcjach Ja
trafiłam na zajęcia ze śpiewu, a chłopcy siedzieli na tanecznych.
Niby to samo skrzydło, ale odległość sal i tak była duża.
Wszystko było jak co dzień. Trenowaliśmy, pracowaliśmy na nasz
wspólny sukces... do pewnego momentu. Postanowiłam zerwać się z
godziny z Luhanem I skoczyć na dach, by trochę się polenić.
Strasznie nas męczyli, bo zbliżał się termin debiutu. Po pewnym
czasie podeszłam do barierki, zaniepokoiły mnie dźwięki z dołu.
Spojrzałam na dziedziniec I oniemiałam. Na środku ścieżki leżał
uczeń w kałuży krwi, a dookoła kilka osób z pierwszego roku,
które pożerały go żywcem. Zagapiłam się w to jakże okropne
wydarzenie, Luhan wołał mnie, ale nie reagowałam. W końcu
podszedł do mnie I upuścił plecak na ziemię.
-Co do... - urwał. - Do cholery... co
się dzieje?! - Krzyknął z pytającym spojrzeniem, skierowanym w
moją stronę.
-Cholera... - burknęłam pod nosem.
-O co chodzi Yokka? - Zapytał.
-Te wiadomości z wczoraj... pamiętasz
o zaginionych ciałach obok lasu?-
-Tak... coś słyszałem... - odparł.
-Zawsze myślałam, że takie rzeczy
dzieją się tylko w mangach... A to wszystko... skojarzyło mi się
z jedną z nich. Już wczoraj miałam dziwne obawy...-
-Czy... - urwał, gdyż mu przerwałam.
-Luhan, zamilcz. Po prostu zamilcz...-
-Ale...-
-Luhan! Musimy stąd wiać. Biegnij po
dziewczyny I spotkamy się we wschodnim skrzydle przy sali samorządu,
trzeba też powiadomić dyrektora I policję albo wojsko. Sprintem! -
Rzuciłam I pobiegłam na salę taneczną. Trochę mi zajęło, bo
szkoła jest ogromna, a korytarze kręte I długie.
Kiedy tylko znalazłam się przy
pokoju nauczycielskim ujrzałam masakrę... Pełno krwi ściekającej
po ścianach. Cofnęłam się powoli, na drzwiach widniała smuga,
utworzona przez ludzką dłoń. Kątem oka dostrzegłam sylwetkę...
zbliżała się z wolna, aż w końcu ogarnęłam, że coś jest nie
tak. Jedna z uczennic pierwszego roku zmierzała w moim kierunku, jej
twarz była nadgryziona, noga połamana... Szurała ją po ziemi,
wydając z siebie dziwny I niewyraźny dźwięk. Czym prędzej
odskoczyłam do tyłu, sięgnęłam po pistolet I strzeliłam prosto w
jej głowę. Padła na podłogę jak długa. Nagle usłyszałam
kroki... lecz nie jednej osoby... brzmiało jak więcej niż dwie lub
trzy. Kiedy wyszli zza zakrętu, zaczęłam biec w stronę schodów.
Wolałam nie ryzykować. “Nie daj się ugryźć idiotko.” - to
chodziło mi po głowie. W każdym filmie po ugryzieniu zamieniałeś
się w jednego z nich... to na sto procent są nieumarli... Musiałam
wiać. Kiedy byłam już prawie na zejściu z piętra, zauważyłam
większą ilość tych tworów. Nie miałam drogi ucieczki, a naboi
było za mało, by wybić wszystkich. Trzeba było jeszcze dobrze
wcelować, a ja miałam za mało czasu. Katana też nie zda się za
dużo, bo nie ma pola do manewru... Dobrze, że ojciec ubezpieczył mnie w takie rzeczy, chociaż katana to był przeżytek. Rzuciło mi się w oczy okno na
dach. Czym prędzej wspięłam się na parapet I wyskoczyłam.
Przeturlałam się po ciemnym rozlewie I pobiegłam do wschodniego
skrzydła.
Biegnąc korytarzem wpadłam na Krisa, który szukał naszej Pandy wszędzie, ale nie mógł go znaleźć.
Biegnąc korytarzem wpadłam na Krisa, który szukał naszej Pandy wszędzie, ale nie mógł go znaleźć.
-Minyokka! Widziałaś Tao?! Do
cholery.. gdzie ten idiota się podziewa?! - Krzyknął na wstępie
lekko roztrzęsiony.
-Nie krzycz, bo ich przyciągniesz. -
Odparłam I potrząsnęłam nim.
-Muszę go znaleźć. Wiem, że da
sobie radę, ale chcę mieć go obok I widzieć, że nic mu nie
jest... - powiedział już spokojniej.
-Przecież mieliście razem zajęcia.-
-Tak, ale w połowie wyszedł poszukać
ciebie, didi. I już śladu po nim nie było.-
-Nie spotkałam go Kris-ge... Może
Luhan go wyczaił I zagarnął ze sobą. Kazałam mu pobiec po
dziewczyny I czekać we wschodnim. Musi tu gdzieś być... Może sala
teatralna?-
-Więc na co czekamy? Sprawdźmy to...
szkoła jest ogromna. - Rzekł na koniec I ruszyliśmy przed siebie.
Tutaj wbrew pozorom nie było
niczego... A bynajmniej było czysto. Czyżby tu nie dotarli? Fala
wiecznie żyjących... Powstający z grobu, zagryzają własnych
przyjaciół I rodzinę. Ciekawe czy z rodzicami wszystko w
porządku... I oby JEMU nic się nie stało...
Brak mi slow ! A ja to w nocy czytam, fajny klimacik :3 i slucham Wolf od EXO... brr, swietne <3 czekam na ciag dalszy. ^^
OdpowiedzUsuńTo cieszę się niezmiernie :D
UsuńFajny rozdział, bardzo ciekawy :) Czekam na następny, tylko skąd tak nagle wzięła broń XD Przy mundurku miała, czy jak ? XD
OdpowiedzUsuńWiesz, zdarzają się różni dziwni ludzie xD Yokka to jedna z takich osób.
UsuńSkad ona nagle wytrzasnela pistolet albo katane? Wheeee?
OdpowiedzUsuńNatalie Lee
Mogła wziąć z szafki. Któż to wie.
Usuń