Tytuł : „Up in the air.” cz.I /?
Bohaterowie : Jung Dae Hyun (Daehyun);
Kim Hyuna; Lee Jieun (IU); Jung Ho Seok (J-Hope); Kim Nam Joon (Rap
Monster); Kim Tae Hyung (V);
Pairing: Hyuna x Namjoon
Gatunek : One shot, Raiting - R,
Romans, Dramat.
Zespół : B.A.P; 4 Minute, Bangtan
Boys
„Nikomu
nie uda się przeczytać ludzkiego serca do końca.
Poza
tym jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić
łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. Nie mogąc przybrać
żadnego kształtu, osiada cicho na dnie serca jak śnieg podczas
bezwietrznej nocy.
Tylko z rozpaczy, utraty złudzeń i smutku może narodzić się
radość. Nie istnieje prawdziwe szczęście bez rozpaczy.” ~~
Haruki Murakami
Żeby dobrze zrozumieć przesłanie
tej opowieści, trzeba uważnie przyjrzeć się całości. Trzeba
wsłuchać się w słowa, które rozbrzmiewają w naszych umysłach podczas czytania. To przypowieść o życiu, przypowieść o
wolności.... To tak, jakbyś potrzebował wielu lat na zdobycie
wiedzy, tak samo trzeba przebyć i tę drogę.
To była wczesna jesień, kojarząca
się ze smutkiem pora roku, obfitująca w rozmaite barwy. Drzewa
ustrojone w piękne ubrania, by godnie pożegnać gasnący wraz z
nadejściem mrozów świat. Różnobarwne liście: od pomarańczowych,
przez żółte – mieniące się złociście w promieniach
jesiennego słońca, czerwone, czy nawet brązowe, które figlarnie
wirują w powietrzu, jakby bawiąc się z porywistym, jesiennym
wiatrem, aby ostatecznie opaść na jedną z parkowych ławek. Ich
lot można porównać z lotem orła, bo dostrzegalna jest niezwykła
miękkość i gracja, jakby były dumne, że mogą oderwać się od
matczynego drzewa i choć przez chwilę wieść spokojne życie na
własną rękę, czekając na pierwsze opady puszystego śniegu.
Obserowałam uważnie każdy drobiazg, mimo że jesień zrobiła
dopiero pierwsze kroki, ja już czułam nadchodzącą zimę. Wielką,
puszystą pannę, która owinęłaby cały świat bladym puchem... To
sala szpitalna dawała mi takie uczucia. Białe ściany i podłoga,
pościel, jasne światło. Jedynie zapach sprowadzał mnie na ziemię,
kiedy odpływałam hen daleko, czytając moją ulubioną książkę i
na zmiany spoglądając w okno. To nie miało już sensu. Czułam się
jak na rollercoasterze, który wciąż jedzie w górę. To wszystko
powoli, a w sumie mogłabym nawet rzecz 'mozolnie', pożerało mnie
od środka. Czasami wydaje się, że wszechświat chce zwrócić na
siebie uwagę. Po co dać żyć normalnie... skoro można w to życie
wprowadzić nieco ograniczeń, rozpaczy, bólu, samotności...
Podobno bez smutku nie zaznalibyśmy smaku radości, tak przynajmniej
twierdził autor książki, którą czytałam raz po raz. Do tej pory
nie wierzę w te słowa. Wyjątkowo tylko w te. Miałam ochotę
uciec, ale nie było to możliwe. Dalej trwałabym w tym wszystkim,
gdyby nie krzyk mojej siostry, wlatującej do sali za pielęgniarką,
która podała mi jedzenie.
-Yaaaah, Ji! Przecież nie możesz
jeść takich rzeczy! - Wyrzuciła z siebie, próbując zabrać mi
talerz i wciskając sałatkę, którą dopiero co kupiła na stołówce.
-Daj mi spokój... - odparłam,
wyrywając jej talerz z rąk i wkładając szybko mięso do ust.
-Ale Jieun! - Krzyknęła ponownie,
wymachując rękami.
-Mam raka, a nie grypę żołądkową!
- Wrzasnęłam na nią w odpowiedzi, po czym Hyuna diametralnie
zmieniła swoje zachowanie. Szybko się uspokoiła, nawet jak na
nią... Widać jak na jej twarzy rysuje się poczucie winy, że
zaczęła wypominać mi nawet jedzenie, dobrze wiedząc, że i tak
dużo czasu mi nie zostało. Lekarze stwierdzili, że przerzuty są
na tyle poważne, że chemia może już nie dać efektów, jak
wcześniej. Wyczekiwałam więc na koniec. Z każdym kolejnym dniem
zbliżałam się tylko do krawędzi, z której miałam spaść w
nieprzeniknioną ciemność, do wieczności.
Nie zwróciłam przez nią uwagi na
to, że pielęgniarka zniknęła tak szybko jak weszła z moim
posiłkiem, a zaraz po tym wyrosła spod ziemi i zaczęła ścielić
łóżko obok mnie.
-Przepraszam, będę mieć na sali
kogoś jeszcze? - Zapytałam ze spokojem. Pielęgniarka przechyliła
lekko głowę i odparła jedynie:
-Tak, chłopak po nawrocie. - Po czym
strzepnęła poduszkę i ruszyła do wyjścia z sali.
-Hummm.... - mruknęłam cicho,
prowokując Hyune do spojrzenia na mnie.
-Co wzdychasz? Facet będzie ci tu
siedział, może jakiś fajny? A nuż widelec się taki trafi. -
-Błagam cię... Skończ. - Warknęłam
na nią, obojętnie spoglądając w okno. Było mi już wszystko
jedno. I tak umierałam.
Po godzinie siedzenia przy mnie, moja
siostra wróciła do swojej rzeczywistości. Zawsze byłam ciekawa o
czym wtedy myśli... W końcu to była inna rzeczywistość, niż ta,
w której trwałam ja. Ona tylko do niej wkraczała na czas
określony, w sumie nie chciałabym nawet żeby się kiedykolwiek mną
przejmowała... Miała swoje życie, była zdrowa, ono trwało i
miało trwać jeszcze długi czas, więc po co jej zmartwienie? Kiedy
byliśmy mali – mam na myśli siebie, Hyune i naszego brata
Taehyunga, nasi rodzice wzięli ślub. W sumie to tylko moje
przybrane rodzeństwo, nie jesteśmy nawet spokrewnieni. Co do mnie,
to chorowałam od najmłodszych lat, a pomimo leczenia ciągle były
nawroty. Mój rak z góry skazał mnie na powolną drogę ku końcowi.
Rodzice ciągle wozili mnie po szpitalach, kupowali najdroższe leki,
jednak dawało to krótkotrwały efekt. Podłączano do mnie setki
kroplówek, szpikowano tabletkami. Tak, właśnie tak wyglądała
moja rzeczywistość...
Następnego dnia, kiedy już
otworzyłam oczy i dotarł do nich biały blask, ziewnęłam mocno
rozdziawiając usta i doznałam szoku. W łóżku obok leżał
chłopak, na oko miał około dwadzieścia lat, blondyn, dość
dobrze zbudowany i bardzo blady. Podniosłam się powoli, kątem oka
spoglądając na niego. Ten jedynie przechylił lekko głowę i
uśmiechnął się, obserwując mnie. Nie miałam lustra ani nic
innego, ale bardzo dobrze wiedziałam, że dostałam rumieńców. Po
prostu je czułam, a tempo w jakim wykonałam obrót w stronę swojej
szafki? Nigdy się tak szybko nie ruszałam. Usłyszałam tylko jego
cichy śmiech, zrobiło mi się ciepło na sercu.
-To chyba niezły szok, kiedy budzisz
się w towarzystwie kogoś obcego, a kiedy jeszcze zasypiałaś sala
była pusta. - Powiedział miłym głosem, w dalszym ciągu cicho się
śmiejąc. Czułam się zdezorientowana przez tą sytuację. W końcu
mimo wieku, rzadko zdarzało mi się rozmawiać z chłopakami w
podobnym wieku, a w dodatku z tak przystojnymi. Postanowiłam być
silna, w końcu nie miałam niczego do stracenia. Przekręciłam się
w jego stronę i odparłam:
-Owszem... Aczkolwiek w końcu mam
jakieś towarzystwo. - Odwzajemniłam uśmiech i sięgnęłam po moją
książkę. On także czytał, chociaż nie znałam książki, którą
miał, to i tak się cieszyłam, że trafił tu ktoś, kto też to
lubi. - Przy okazji... - szepnęłam – Jestem Lee Jieun. -
Rzuciłam i wsadziłam nos w swoje ulubione dzieło, nie chcąc zdradzić, że czuję się nieco zakłopotana.
-Ja nazywam się Jung Daehyun, miło
cię poznać. - Powiedział, po czym także zatracił się w świecie
powieści. Pod oczami jego skóra była fioletowa, tak że widać było jego przemęczenie, jednak uśmiech nie schodził z jego twarzy. Przyglądałam mu się, nie mogłam oderwać wzroku...
Tak nam mijały kolejne dni,
otworzyłam się. Pierwszy raz tak bardzo z kimś się
zaprzyjaźniłam. Nie mogłam ukryć radości, a siostra widziała,
że zmieniłam się nie do opisania. Ona w sumie także... do
Daehyuna zaczął przychodzić jego brat i przyjaciel. Hyuna szybko
zauroczyła się w Namjoonie i nawet zaczęli chodzić na randki.
Byłam szczęśliwa, że przez moje nieszczęście ona zaznała
czegoś zupełnie odwrotnego.
Nie wszystko jednak układało się
zbyt dobrze, a mianowicie w wypadku samochodowym ucierpiał mój
brat. Może jego stan nie był ciężki, aczkolwiek musiał spędzić
trochę czasu w szpitalu, na domiar wszystkiego wylądował w mojej
sali, w łóżku naprzeciwko mojego. Jednak większość jego pobytu
tam opierała się na spaniu, przynajmniej do momentu, gdy do
Daehyuna przyszedł Hoseok...